#TributeToGimnazja #KtośNamJeZabił #AByłyTakieCudowne
Dzień chyli się ku końcowi.
Na biurku stoi kubek z ostatnim łykiem wieczornej kawy. Jest gorąco, duszno i brakuje powietrza. Siadam i piszę ten tekst o 23:08. Piszę, bo tak jak dwa lata temu, podjąłem decyzję, że razem z moim zespołem ze Szkolnego Koła Filmowego zrobię film podsumowujący 18 lat naszego gimnazjum (link w pierwszym komentarzu), tak teraz ostatecznie trzeba zamknąć te drzwi. Niech ten post będzie moim pożegnaniem z etapem edukacyjnym, który ukształtował mnie jako nauczyciela i upewnił, że mimo wielu przeciwwskazań to jest to, co chcę robić w życiu – uczyć.
Gimnazja zostały wprowadzone w 1999 roku. Ja uczę w szkole od 2006 roku. Pracę dostałem zaraz po zakończeniu studiów. Miała być tylko chwilowa, bo przecież to była „siara” wśród znajomych, że na nic więcej mnie nie było stać, tylko na bycie nauczycielem… We wrześniu zacząłem pracę w najlepszej szkole/pracy na świecie, czyli Gimnazjum w Koziegłowach, chociaż wtedy tego jeszcze nie czułem.
Jako ciekawostkę powiem Ci, że właśnie we wrześniu 2006 wysłałem jedyne CV i poszedłem na rozmowę o pracę do firmy, gdzie miałem tworzyć strategie emisji CO2. Ostatecznie zrezygnowałem. Praca była wymagająca, a warunki podobne jak w szkole, no to postanowiłem jeszcze chwilę w niej zostać i rozejrzeć się za czymś innym. Później już nigdy nie wysyłałem CV – nauczycielstwo wciągnęło mnie na całego… Mnie, który zawsze mówił, że blok pedagogiczny robię sobie jako ostateczną deskę ratunku. No to co spowodowało, że zostałem?
MOŻLIWOŚCI jakie dało mi i moim uczniom gimnazjum:
- Praca w zespole młodych nauczycieli, gdzie jako ekipa robiliśmy szalone rzeczy i bardzo się wspieraliśmy. Byliśmy superdrużyną, która bawiła się tym, że może uczyć, a wspólne wyjazdy nauczycielskie były epickie. Na tych relacjach była zbudowana atmosfera otwartości w naszej szkole. To proste równanie – szczęśliwi nauczyciele = szczęśliwi uczniowie.
- Praca z uczniami w wieku 13-15 lat. To ten czas, kiedy młody człowiek poszukuje, jest ciekaw świata, chce próbować i jeszcze naturalnie cieszy się z tego, co robi. Nie sposób zliczyć akcji jakie robiłem z uczniami i z każdej z nich jestem dumny. Dumny z siebie i uczniów, że nam się udawało.
- Szkolne Koło Filmowe, gdzie obserwowałem jak rodzi się w nich pasja. Tworzyliśmy razem coś, czego nie było. Bez scenariusza, bez planu. Opieraliśmy się na działaniu i relacjach. Relacjach, które z częścią uczniów układały mi się idealnie, a z częścią mniej. Kiedyś myślałem, że uda mi się stworzyć je dobre z każdym, teraz już wiem, że to jest niemożliwe. Ja mam zestaw cech, które jedni są w stanie zaakceptować, a inni nie i to jest też coś zupełnie naturalnego. Ważne, że próbowaliśmy, ale coś się nie udało i nie ma w tym niczyjej winy. Wiele lat zajęło mi też zrozumienie, że to nie sprzęt jest ważny, a wspólna ciężka praca. Dla mnie jako nauczyciela, Szkolne Koło Filmowe było największym i najważniejszym projektem zawodowym, największą dumą i pewnie tym, co najbardziej trzymało mnie w szkole. A nasz największy projekt, czyli film dokumentalny „Pasjonaci wśród nas” pokazał mi i moim uczniom, że nie ma rzeczy niemożliwych! Kiedyś Ci o tym opowiem.
- No a jak już Koło działało, to kolejny zwariowany etap jakiego się podjęliśmy to stworzenie CoolturalnejTV – Młodzieżowej Telewizji Kulturalnej Gminy Czerwonak. To ten projekt nauczył mnie i moich uczniów współpracy z partnerami, zasad promocji i budowania marki. Zrobiliśmy razem ponad 60 produkcji dla społeczności lokalnej, pokazując co ciekawego dzieje się w naszej okolicy. Materiały przedstawiały różną jakość techniczną i merytoryczną, ale zawsze były robione od początku do końca przez uczniów. Dziennikarstwa uczyliśmy się na własnych błędach, bo przecież ja jestem chemikiem i nie mam żadnego wykształcenia, które mówiłoby mi, jak to robić dobrze. To był zawsze PEŁEN SPONTAN i wiem, że dla uczniów było to bardzo cenne. Sami nauczyli się kreatywnie reagować na nieprzewidywalne sytuacje. Dla mnie było to coś najcenniejszego, czego mogłem ich nauczyć przez te lata współpracy.
- Koncert na zakończenie mojej jedynej klasy wychowawczej. Pół roku darcia mordy popołudniami w kantorku technicznym w sali nr 18. Zawsze chciałem pobawić się w gwiazdę rocka, no to z chłopakami ustaliliśmy, że zagramy koncert. Ja i nauczyciel historii Rafał Baras będziemy „wokalistami”. Ja przebrany w mój licealny strój kinderpunka w glanach, z dziurawymi spodniami i oczywiście śmieszną koszulką, kolega w sukience i z piersiami zrobionymi z balonów 😊 „Zaśpiewaliśmy” „Wychowanie” – T.Love, „Dzieci” – Elektrycznych Gitar i coś jeszcze, czego teraz nie pamiętam. Wyszło fatalnie, głośniki trzeszczały, było gorąco, a my zapominaliśmy w stresie tekstu. Jak się wszyscy bawili? ZAJEBIŚCIE! Do dziś jest to jedna z legend, że ktoś mnie widział, jak „śpiewam”.
- Złote Belfry – nagrody dla nauczycieli przyznawane przez uczniów. To moje najcenniejsze wyróżnienia, bo pokazują, że moje lekcje były w jakiś sposób wyjątkowe. Dostałem ich przez te wszystkie lata aż 7 w różnych kategoriach. Jako ciekawostkę powiem Ci, że po pierwszym roku pracy otrzymałem Złotego Belfra w kategorii „Najlepiej tłumaczący nauczyciel”. Czego można chcieć więcej dla potwierdzenia, że to co się robi, robi się dobrze?
- Wyjazd do Finlandii zimą 2018 roku, gdzie razem z członkami Koła Filmowego mogliśmy ćwiczyć nasz warsztat w wyjątkowych miejscach. I mimo przerażająco długie podróży (36 godzin do i 24 godziny na powrót) to było warto i teraz nawet bym to powtórzył.
- Prowadzenie obowiązkowych dla uczniów autorskich zajęć z podstaw fotografii w ramach zajęć artystycznych. To była cudowna okazja na zarażanie pasją do obrazu kolejnych uczniów. Przez pół roku w klasie 2 to ja prowadziłem z uczniami plastykę. Przygotowałem stronę internetową i cały podręcznik multimedialny i autorski program do nauki fotografii. Była część teoretyczna, a potem cykl miesięcznych zajęć praktycznych. Mieliśmy w szkole studio fotograficzne z tłami i lampami studyjnymi, robiliśmy animacje poklatkowe, fotografie reklamowe i malowanie światłem. Większość świetnie się bawiła i żałowała, że to tylko jeden semestr…
- No i to właśnie moja potrzeba pomocy moim uczniom w egzaminie gimnazjalnym była początkiem projektu Pan Belfer. Pomysł narodził się w mojej głowie już w 2015 roku, ale musiał dojrzeć i musiałem znaleźć sposób na jego optymalną realizację. Tak w 2017 roku powstały pierwsze odcinki. Głównie po to, aby moi uczniowie mogli powtarzać. Zdecydowałem jednak, że materiały będą dostępne dla wszystkich, no i tak jestem tu gdzie jestem.
- I pewnie jeszcze dziesiątki sytuacji o których tu i teraz nie pamiętam, ale były ważne w mojej drodze, którą idę do dziś. Nie, nie były ważne, BYŁY NAJWAŻNIEJSZE!
Czy w innej szkole to byłoby też możliwe?
Pewnie pomyślisz, że mógłbym to samo zrobić w szkole podstawowej lub w ponadgimnazjalnej? Ja Ci powiem, że jestem przekonany, że nie.
Gimnazjum trwało 3 lata. Był czas na pracę z uczniem tak, aby w 3 klasie był już mega samodzielny, a jednocześnie miał frajdę z tego co robi. Uczniowie w gimnazjum, po przyjściu ze szkoły podstawowej, byli głodni robienia czegoś nowego, ciekawego. Przecież awansowali z bycia dziećmi na bycie młodzieżą. Można było stawiać im wyzwania i obserwować jak dojrzewają w trakcie ich realizacji. Jednocześnie byli w takim wieku, że nie mieli pełnej swobody działań i poruszali się raczej lokalnie. Nie kusił ich jeszcze wielki świat. Byli bardziej dostępni.
W szkole podstawowej spotykałbym się z nimi tylko 2 lata, a to za mało żeby się dotrzeć i nauczyć współpracy. Problemem w SP jest też przeładowana podstawa, która nie daje im swobody do rozwoju pasji, bo trzeba gonić za ocenami.
W szkole średniej z kolei, uczniowie już oddalają się mentalnie od szkoły. Wciągają ich możliwości i dostępność świata zewnętrznego. Ciężko ich przekonać, że warto po godzinach robić coś z nauczycielem. Są też już zmęczeni systemem i najnormalniej w świecie „rzygają” słowem szkoła…
Nigdy im tego nie wybaczę.
No i właśnie ktoś nam zabiera, w mojej opinii najpiękniejszy, najbardziej swobodny i najbardziej rozwijający etap edukacji naszej młodzieży. Nawet nie wiesz jaki wk…rw mnie ogarnia, jak myślę o tej bezsensownej decyzji. Nie masz pojęcia, jak żałuję, że ta decyzja spowodowała likwidację mojej ukochanej szkoły, rozbicie najlepszego zespołu nauczycielskiego jaki znam. Spowodowała, że wybrałem pracę w szkole ponadpodstawowej, niż w przeładowanej treściami do nauczenia szkole podstawowej. Zabrała wszystko, co budowałem dla siebie, dla uczniów, dla społeczności lokalnej przez kilkanaście lat…
A tak bardzo chciałem aby moi synowie uczyli się w moim fantastycznym gimnazjum…
Tego nie da się już naprawić. To co nam teraz dano, to cholernie duża negatywna zmiana dla całego systemu. Pewnie jak zwykle dostosujemy się do pracy w nowych realiach, ale braki gimnazjów będziemy odczuwać jeszcze przez wiele lat…
Bardzo dziękuję wszystkim, z którymi mogłem współtworzyć Gimnazjum w Koziegłowach.
A Gimnazjum w Koziegłowach dziękuję za to, że tak wiele mnie nauczyło…
P.S. Skończyłem pisać i jest godzina 00:43. Miało być krótko, ale sentyment spowodował potok słów. Dla małego testu umówmy się, że jeśli doczytałeś do tego momentu to zostaw komentarz z Twoją opinią o gimnazjum. W ten sposób będę wiedział, czy takie długi teksty wrzucać, czy jednak nie.